Kiedy zaś we dziesz do poko u, nie zapomnij powiedzieć babci „dzień dobry” i nie rozgląda się wpierw po wszystkich kątach. — Zrobię wszystko, ak każesz — przyrzekł Czerwony Kapturek mamusi. Babcia mieszkała w lesie, o pół godzinki od wsi. Kiedy dziewczynka weszła do lasu, Las, Niebezpieczeństwo spotkała wilka. Jak rozmawiać z dzieckiem o odchodzeniu? Jak mówić o tym, że niedługo może nie być już z nami osób, które kochamy? A jak widzi to dziecko? Oto jedna z takich historii. Na osiedlu Konwaliowym, na obrzeżach wielkiego lasu stał piękny, biały dom z czerwonym dachem. W tym domu mieszkała Ola z mamą, tatą i rodzeństwem. Dziewczynka lubiła spędzać czas na podwórku, bawiła się z siostrami w dom, gotowały zupę z liści i smażyły jajecznicę na plastikowej patelni, z jajek, które w tajemnicy przed mamą dawała im babcia Ela. No właśnie- babcia Ela, o niej nie można zapomnieć, musicie ją poznać. A była to niby zwyczajna babcia, ale nie do końca. Dla swoich wnuczek była jak królowa, dobra wróżka, czasami księżniczka a niekiedy, pod nieobecność rodziców jak trochę starsza, kochana mama. Mieszkała w starym, drewnianym domku naprzeciwko domu Oli. Kiedyś w tym domku wychowywała się jej mama. Pachniało tam drewnem, świeżymi kwiatami i jeszcze czymś, najpyszniejszymi pod słońcem obiadkami, świeżo upieczonym chlebem i ciastem truskawkowym. Babcia Ela miała siwe włosy związane w kok, była już przecież staruszką i jak to mówiła mama „przeżyła już swoje, dlatego wygląda, jakby pomalowała włosy w paski”. Przeżyła swoje? Dziewczynki nie bardzo rozumiały, co to znaczy, ale widocznie to nic złego, skoro tylko ma szare włosy i chodzi z laską. Miała okrągłą, zawsze uśmiechniętą buzię, nosiła spódnice w kwiaty, robiła na drutach szaliki i sweterki dla swoich małych dziewczynek i ciągle śpiewała. Ola najbardziej lubiła te chwile, kiedy babcia brała ją na kolana i uczyła nowych piosenek i wierszyków, o siostrzyczce i braciszku, o Ani, która ukuła się w palec różą i o babci, która nie pracuje. Czasami babcia śpiewała tez inne piosenki, najbardziej lubiła taką, która dla dziewczynek była jakaś smutna, mimo że mówiła o pałacu za górami, w którym nikt nie płacze i przemijają w nim wszystkie troski, do którego babcia się kiedyś wybierze. Ale dobry humor szybko wracał, wystarczyło, że babcia zrobiła Oli na brzuszku „Idzie raczek nieboraczek” albo zagrała w „Tosi- łapci” i powiedziała ze śmiechem, że jeszcze nigdzie się nie wybiera:) Nawet jeśli mama i tata byli w domu babcia często odwiedzała dom Oli, albo oni całą rodziną szli do babci. Ola bardzo lubiła zostawać tam na noc i spać pod puchową kołdrą tuż przy starym kominku. Dopiero niedawno przeprowadzili się z rodzicami do nowego, białego domu, wcześniej mieszkali razem z babcią. Czy zima, czy lato z babcią zawsze można było bawić się na całego. Uczyła, jak piec pyszne ciasta, przyrządzać konfitury z truskawek, sadzić kwiaty w ogrodzie. Zimą nawet lepiła z wnuczkami bałwana i śnieżki a latem zabierała nad rzekę i kupowała latające balony z Kubusiem Puchatkiem i watę cukrową. Przyszło kolejne lato, zbliżał się rok szkolny, Ola szła do pierwszej klasy. Była bardzo podekscytowana, kupiła już piórnik, zeszyty i książki. Chciała pokazać to wszystko babci Eli, jak zwykle pobiegła na ganek pod czereśnią, gdzie babcia najbardziej lubiła przesiadywać. Ola była trochę zdziwiona, gdy nie zastała tam babci. Pomyślała, że może jest w domu, nie myliła się, babcia odpoczywała na łóżku przy kominku. -Zmęczyłaś się babuniu? Pytała Ola, i pokazała jej swój nowy piórnik i książki. Babcia cieszyła się, że Ola idzie już do szkoły, miała dla niej nawet prezent, pamiętnik, w którym napisała taki wierszyk: „Gdy będziesz starą babcią Okulary na nos włóż Weź do ręki pamiętnik swój I przeczytaj podpis mój” Kochanej Oli- babcia Ela Dziewczynka bardzo się ucieszyła z tego prezentu, właśnie uczyła się pisać, a jej starsza siostra miała już taki pamiętnik a w nim mnóstwo wierszyków od koleżanek. -To wspaniały prezent babciu! Powiedziała Ola i mocno uściskała babcię. Zaczął się rok szkolny, Ola chodziła już do szkoły, każdego dnia po lekcjach biegła na ganek, żeby opowiedzieć babci co przydarzyło się jej w szkole. Od dłuższego czasu coś się jednak zmieniło, babcia nie siedziała już na ganku tylko ciągle leżała, ale zawsze uśmiechnięta i życzliwa. Troszeczkę osłabł jej głos a czasami, gdy myślała, że nikt nie widzi krzywiła twarz i cichutko mówiła, że coś ją boli. Każdego dnia była coraz chudsza i słabsza, nie piekła już chleba i nie robiła konfitury z truskawek, mimo że tata przywiózł ich całą skrzynkę. -To niepodobne do naszej babci, przecież zawsze to ona zajmowała się przygotowywaniem obiadów, robiła przetwory, i już dawno nie zrobiła nic na drutach. Żaliły się mamie dziewczynki. -A może babci znudziły się już zabawy z nami? Myślały zaniepokojone Mimo to codziennie odwiedzały babcię, przecież tak bardzo ją kochały, a ona za każdym razem obdarowywała je uśmiechem i opowiadała piękne historie, od czasu do czasu śpiewała piosenki, ale już nie tym samym, bo słabszym i łamiącym się głosem. Któregoś dnia do babci przyjechało dużo gości, ciocia Ania i ciocia Zosia ze swoimi dziećmi. Ciocia Ania i ciocia Zosia to siostry mamy Oli, wszystkie były córkami babci Eli. Ciocie rozmawiały o czymś z mamą i z tatą Oli ze smutnymi twarzami, mama ukradkiem ocierała łzy, tatuś ją pocieszał. Ola wiedziała, że nie można podsłuchiwać, ale zaniepokoiła się tym, że mama płacze. Usłyszała tylko, jak ciocia Ania mówi, że są już wyniki badań babci Eli, że ma jakiegoś raka czy coś takiego. Babcia ma raka? Zastanawiały się dzieci, bo Ola o wszystkim powiedziała rodzeństwu. Skąd go wzięła? Kupiła gdzieś prawdziwego raka? Ale po co, przecież on ma szczypce i nie jest taki miły jak kot czy pies? A może cioci chodziło o tego raczka, w którego babcia bawiła się z wnukami? Ale dlaczego mama płacze kiedy mówią o raku babci? Ola nie mogła dłużej tego znieść, gdy tylko goście pojechali do swoich domów zapytała mamę, o co chodzi z tym dziwnym rakiem babci. Mama odpowiedziała, że to chyba najwyższy czas, żeby porozmawiać z dziećmi. Tego było już za wiele, mama i tata mają tajemnicę i są jacyś smutni, na dodatek babcia jest taka słaba i nie przychodzi już domu Oli. Mama starała się mówić spokojnie i z trudem powstrzymywała łzy. Jednym tchem opowiedziała dzieciom, dlaczego ostatnio jest tak smutno i dziwnie. Okazało się, że ten rak to nie jakiś zwierzak tylko taka choroba, na którą zachorowała babcia Ela. Czasami można ją wyleczyć, ale u babci nikt jej wcześniej nie rozpoznał i teraz żadne lekarstwa już jej nie pomagają. Mama powiedziała też, że na to samo chorował dziadek Tadzio, ale Ola nie poznała go, bo zmarł tuż po ślubie mamy i taty, a kiedy ktoś umiera to przestaje już mówić, oddychać, ruszać się i wtedy trzeba go pochować na cmentarzu. A później odwiedzać jego grób, stawiać kwiatki i znicze. Ola przypomniała sobie, jak razem z babcią chodziła na grób dziadka Tadzia a babcia zaśpiewała cichutko piosenkę o pałacu, uśmiechnęła się do zdjęcia dziadziusia i pomachała tak, jakby dziadek to wszystko widział, a na zdjęciu był taki młody, uśmiechnięty i dostojny, piosenka brzmiała jakoś tak: „Tam ja mam pałac, tam poza górami…, gdzie łzy nie płyną, wszystkie troski przeminą…”. Ola nagle zrozumiała, że w tym pałacu chyba czeka na babcię dziadek Tadek i dlatego babcia nie smuciła się przy grobie, tylko uśmiechała do zdjęcia. -Czy to znaczy, że babcia też umrze? Zapytała zaniepokojona Ola. -Mama powiedziała, że każdy z nas kiedyś umrze, ale babcia przez tą chorobę umrze trochę wcześniej, niż wszyscy myśleliśmy. Mama wyjaśniła też, że rak spowodował, że babcia nie może chodzić i siedzieć na tarasie, je zupki jak dla niemowlaczka, bo ciężko jej przełykać jedzenie i prawie nie mówi, bo ten rak jest w jej brzuszku i gardle. Ola była strasznie zła na tego raka, popłakały się razem z mamą i padły sobie w ramiona. –Mamusiu, a kiedy babcia umrze? Zapytała dziewczynka. -Tego nikt nie wie Olu, ale lekarze mówią, że zostało jej najwyżej kilka tygodni życia. -Mamo, czy to znaczy, że babcia pójdzie do tego pałacu, o którym śpiewała i będzie prawdziwą królową, a dziadek królem? -Mama uśmiechnęła się przez łzy i powiedziała: -Wiesz kochanie, dla babci to miejsce, do którego pójdzie, gdy umrze przypomina pałac i na pewno wierzy, że będzie tam szczęśliwa. Słyszałaś przecież, że cieszyła się zawsze, gdy śpiewała tą piosenkę. Ona nie boi się tego, że umrze, czasami jest smutna i płacze, bo bardzo boli ją gardło i brzuszek. Ale Ty, jeśli tylko chcesz możesz jej troszeczkę pomóc, a na pewno będzie szczęśliwa. Możesz też sobie o niej przypominać, gdy popatrzysz na coś, co Ci kiedyś podarowała, na jej zdjęcie lub przypomnisz sobie któryś z wierszyków, którego Cię nauczyła. Mama i Ola poszły do domu babci tuż po kolacji, mama karmiła babcię Elę a Ola podawała jej wodę do picia. Później uczesała czarno- szare włosy babci i zaśpiewała jej piosenkę o pałacu. Na policzku babci Ola zauważyła łzy, ale zdecydowanie mocniej niż kropelki na twarzy promieniał szeroki uśmiech babci. Ola uśmiechnęła się i mocno ją przytuliła. Powiedziała, że zawsze będzie o niej pamiętać i bardzo, bardzo ją kocha i kiedyś może spotkają się w tym pałacu za górami, w którym żadna z nich nie będzie już płakać. Mijały dni, tygodnie, babcia była coraz słabsza. Pewnego dnia przyjechała karetka i zabrała babcię do szpitala. Kilka godzin później zadzwonił telefon, tata chyba przeczuwał, kto dzwoni i szybko podniósł słuchawkę. Wyszedł do drugiego pokoju, po chwili wrócił, był smutny, ale nie płakał. Zawsze powtarzał, że chłopaki nie płaczą, chociaż Ola zauważyła, że w oku kręci mu się łezka. Powiedział ze spokojem w głosie, że kilka minut temu babcia umarła. Przestało bić jej serduszko. Tata przytulił mamę, która rozpłakała się jak mała dziewczynka. Wtedy Ola podeszła do mamy, objęła ją i powiedziała: -Pamiętasz mamo, powiedziałaś mi kiedyś, że jeśli chcemy, aby ktoś z nami został na zawsze, nawet jeśli umrze możemy przypomnieć sobie to, co było miłe kiedy byliśmy razem z babcią Elą. Ja pamiętam wierszyk, o tym że babcia już nie pracuje i może odpoczywać i jej ulubioną piosenkę, o pałacu, już teraz babcia do niego poszła i na pewno się cieszy, za chwilę dostanie koronę i spotka się z dziadkiem Tadkiem. I mam przecież pamiętnik i ten różowy sweterek, który zrobiła mi na drutach, nie wyrzucę go nawet, jak już będzie na mnie za mały. A Tobie przecież babcia zrobiła fioletowy szalik, a z szalika się nie wyrasta mamo, możesz nosić go każdej zimy; ) Mama kolejny raz uśmiechnęła się przez łzy i pogłaskała Olę po głowie, była trochę spokojniejsza. Wieczorem rodzice powiedzieli dzieciom, co teraz stanie się z babcią. Za kilka dni miał być pogrzeb, starsza siostra Oli była kiedyś na pogrzebie wujka taty, Ola nie wiedziała jeszcze na czym to polega. Tata opowiedział jej, że podczas pogrzebu ciało babci będzie leżało w pięknej, drewnianej skrzyni, czyli trumnie, wyłożonej białym materiałem i poduszeczkami jak przystało na królową. Później na cmentarzu elegancko ubrani panowie włożą ją do wielkiego dołu i przysypią piaskiem, a na tym miejscu postawią pomnik, tak jak dla dziadka Tadka, żeby każdy pamiętał o babci Eli. Tata wyjaśnił też dzieciom, że niektórzy mogą wtedy bardzo głośno płakać, bo ostatni raz widzą babcię. Nie namawiał Oli ani jej rodzeństwa, aby szli na pogrzeb, dzieci jednak bardzo chciały pożegnać się z babcią. Na pogrzebie było bardzo smutno, wszyscy ubrani na czarno, płakali, ocierali łzy. Ola wtulona w tatę nuciła piosenkę o braciszku i siostrzyczce, której nauczyła ją babcia Ela, a gdy panowie w czarnych garniturach wkładali trumnę do dołu Ola pomachała w jej kierunku i cichutko powiedziała: -papa kochana babciu, teraz będziesz prawdziwą królową w swoim pałacu za górami! Mijały kolejne dni, tygodnie, miesiące. Ola często chodziła do starego domu babci żeby posiedzieć na jej łóżku przy kominku lub pobujać się w fotelu pod czereśnią. Bardzo tęskniła za babcią, nie mogła jej przytulić ale pamiętała jej wierszyki i piosenki, razem z mamą zapisały je w pamiętniku, który kiedyś dostała od babci, tak na wszelki wypadek, gdyby kiedyś miała zapomnieć którejś zwrotki; ) Gdy zakwitły pierwsze kwiaty Ola zrobiła z nich wielki bukiet i razem z mamą zaniosły go na grób babci Eli. Ze zdjęcia babcia uśmiechała się takim samym uśmiechem jak wtedy, kiedy razem robiły dżem truskawkowy albo sadziły kwiaty w ogrodzie.
Spojrzała na brata i powiedziała kilka mądrych zdań. - Nie miałam marzeń. Tak mi się wydawało, a kiedy w końcu je znalazłam, to chcesz mi je odebrać! Nigdy! - Tupnęła nogą Alicja. - Moich marzeń nie można zabić. Będę robiła wszystko co w mojej mocy, aby je spełnić! - Dodała.
Przejdź do zawartości #TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne#TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne#TataMariusz – strona głównaCzyta: #TataMariuszZ kim działamAutorki i autorzyIlustratorkiWydawnictwaZasady współpracyKolorowankiProjektyW sieciMoje własne Eliza Sarnacka-Mahoney – Agusia i opowiadanie mamy Eliza Sarnacka-Mahoney – Agusia i opowiadanie mamyPosłuchaj Przeczytaj – Mamo, czy to prawda, że jest wojna? – Agusia stanęła przed mamą z zadartą głową. – Gdzie jest ta wojna? Czy przyjdzie do nas? Boję się! Mama wzięła ją na ręce i mocno do siebie przytuliła. – Tak, Agusiu. To prawda. Ta wojna nie toczy się jednak w naszym kraju i na razie nie ma powodów myśleć, że przyjdzie i do nas. Jesteś bezpieczna. – Podkreśliła. – Każda wojna to jednak wielkie nieszczęście i zło. To normalne, że wszyscy czujemy wtedy strach, niepewność, złość. Ja też to czuję. Musimy zrobić wszystko, by jak najszybciej się zakończyła. – Kto to zrobi? – Pociągnęła noskiem Agusia. – Dorośli – odpowiedziała mama. – I daję ci słowo, że już to robią. Ci, którzy muszą walczą, a inni niosą pomoc potrzebującym, których wojna dotyka osobiście. To trudny czas dla wszystkich, dlatego ważne jest, by zadbać o to, aby nie zabrakło nam siły go przetrwać. – A jak ja mam o to zadbać? – Wykrzywiła usteczka Agusia. – Jestem jeszcze dzieckiem i nie wiem! – Pomogę ci – Mama pocałowała córeczkę w czoło i wzięła z rękę. Przeszły do salonu. Mama zdjęła z półki album ze zdjęciami i posadziła Agusię obok siebie na kanapie. – Powiem ci, co zrobiła moja mama, gdy znalazłam się w dokładnie takiej samej sytuacji, jak ty teraz. – Gdy byłaś mała też była wojna? – Zdumiała się Agusia. – Niestety – westchnęła mama. – A ja czułam wtedy taką samą bezsilność jak ty teraz i zadawałam dokładnie te same pytania. Mama przewróciła kartki i zatrzymała się na zdjęciu, które Agusia doskonale znała. Przedstawiało mamę, gdy była małą dziewczynką i w tekturowym kapelusiku z napisem „Sto Lat” zdmuchiwała świeczki ze swego urodzinowego tortu. – Dlaczego pokazujesz mi to zdjęcie skoro mówimy o wojnie? – Nie rozumiała Agusia. – Bo to zdjęcie twój dziadek zrobił mi dwa dni po tym, jak wybuchła tamta wojna – wyjaśniła mama. Agusia ściągnęła brwi. Wciąż nie bardzo wiedziała, o co mamie chodzi. Mama tymczasem położyła swoją głowę na główce córeczki i zaczęła opowiadać. – Tak jak teraz, tak i wtedy wszyscy byli bardzo zmartwieni. Dorośli w napięciu śledzili doniesienia w mediach, czytali gazety i rozmawiali ze sobą niemal wyłącznie o tym, co może nas w związku z tą wojną czekać. Twoja babcia dowiedziała się od sąsiadki, że jej syn, żołnierz, dostał wezwanie, by stawić się w swojej jednostce. Patrzyłam na to wszystko i byłam przekonana, że przyjęcie urodzinowe, na które czekałam z takim utęsknieniem i radością na pewno się nie odbędzie. Przez wojnę wszystko się przecież zmieniło, rozmyślałam. Czy będę dalej chodzić do przedszkola? Czy rodzice wciąż będą się ze mną bawić i czytać mi przed snem, czy to już jest nieważne i o tym zapomną? – I co, zapomnieli? – Zatroskała się Agusia. Mama zrobiła tajemniczą minę. – Nie zapomnieli! – Uspokoiła ją. – Ale wieczorem zamiast z książką twoja babcia przyszła do mojego pokoju z rodzinnym albumem ze zdjęciami. I zamiast bajki opowiedziała mi pewną historię ze swojego życia. A zakończyła ją słowami: – W najtrudniejszych sytuacjach musimy zachować największą odwagę. Musimy celebrować życie, ludzi, których kochamy, rzeczy i sprawy, choćby najmniejsze, które przynoszą nam radość. A przede wszystkim marzenia, bo to one zmieniają świat na lepszy. Dlatego twoje przyjęcie urodzinowe urządzimy dokładnie tak jak zaplanowaliśmy. Będziemy dalej normalnie cieszyć się życiem. To najlepszy sposób, by pokazać, że jesteśmy silni i nie damy się pokonać. Agusia pokiwała ze zrozumieniem głową. – A ta historia? Mówiłaś, że babcia opowiedziała ci jakąś historię? Czy też była związana ze zdjęciem? Mama ponownie zaszeleściła kartkami w albumie. Teraz zatrzymała się na czarno-białej fotografii przedstawiających babcię, gdy i ona była jeszcze dzieckiem. To zdjęcie Agusia też już wcześniej widziała i uważała za dość śmieszne. Zrobiono je na balu przebierańców, na którym babcia występowała jako kwiatowa wróżka. Ubrana była w iście królewską suknię pełną falbanek i koronek, niestety dość na nią przyciasną i przykrótką, a mina babci nie pozostawiała wątpliwości, że chyba i niezbyt niewygodną. Do tego skrzydła wykonane z papieru zwisały z pleców jak pelerynka i było raczej niemożliwe, by na nich dokądkolwiek polecieć, zaś czapeczka bardziej przypominała dorodny grzyb, niż kwiatowy kielich, za jaki miała uchodzić. – Pokazując mi to zdjęcie twoja babcia powiedziała, że zostało zrobione w czasie stanu wojennego. To taka sytuacja, gdy nikt do nikogo nie strzela i nikt z nikim otwarcie nie walczy, ale żołnierze pozostają w gotowości i nie jest wykluczone, że wojna może wybuchnąć. Życie codzienne ludzi jednak się zmienia. Wolno im przebywać na ulicach tylko w określonych porach, są trudności z zaopatrzeniem sklepów, nie można też swobodnie przemieszczać się po kraju. Miesiąc po wprowadzeniu stanu wojennego w Polsce twoja babcia miała wystąpić w roli druhny na ślubie swej ukochanej cioci, młodszej siostry twojej prababci. W szafie już czekała śliczna, szyta specjalnie na tę okazję sukienka i pantofelki jak dla księżniczki z bajki. Ciocia mieszkała jednak daleko i nie udało się dostać pozwolenia na wyjazd do jej miejscowości. Z pięknych planów nie wyszło więc nic. W ciemne, zimowe noce twoja babcia często stawała w oknie i zastanawiała się, czy ten strach, smutek, niepewność już zostaną z nią na zawsze. Któregoś wieczoru poczuła, że ktoś staje obok i ogarnia ją czule ramieniem. – Moja prababcia? – Zgadła Agusia. – Twoja prababcia – potwierdziła mama. – Babcia usłyszała od niej te same słowa o potrzebie zachowania odwagi i wiary w przyszłość, które ja przekazałam tobie, a mnie przekazała ona. Oraz, by wątpiła, że jeszcze będzie miała okazję ubrać się w swój piękny, balowy strój. – To ten? – Agusia stuknęła palcem w fotografię. -Tak! Choć, jak widzisz, gdy okazja nadeszła, kreacja nie leżała już tak idealnie, bo babcia bardzo szybko wtedy rosła. Ale i tak nie chciała słyszeć o żadnej innej. – Ja też bym tak zrobiła, gdyby to była moja ukochana sukienka! Teraz wszystko rozumiem! – ucieszyła się Agusia. ale zaraz dopytała: – A czy jej mama, moja prababcia też opowiedziała jej jakąś historię? – Opowiedziała – mama westchnęła jakoś ciężej i pogładziła Agusię po głowie. – Ta historia była najsmutniejsza ze wszystkich, bo do prababci wojna przyszła naprawdę. Podeszła tak blisko, że niebezpiecznie było pozostawać w domu i prababcia wraz z rodziną musiała schronić się w lesie. Uciekając nie zabrali ze sobą prawie nic. Prababcia nie miała więc ani zabawek, ani książek, ani nawet zbyt wielu ubrań na zmianę. Miała tylko malutką siostrzyczkę, która bała się jeszcze bardziej niż ona, a którą musiała się opiekować, gdy pod osłoną zmroku jej rodzice wymykali się z powrotem do wsi, by nakarmić pozostawione tam zwierzęta i zdobyć pożywienie. Prababcia kołysała siostrzyczkę w ramionach i opowiadała jej bajki, ale na początku podobno nie były do dobre bajki. Prababcia czuła złość za tą wojnę na cały świat więc i przez jej opowieści przewijały sią wyłącznie podłe, czarne charaktery wyrządzające krzywdę innym. Od płaczu siostrzyczki zaczynała ją jednak boleć głowa, więc w końcu postanowiła opowiedzieć jej coś miłego. I o dziwo, podziałało. Mała w końcu przestała marudzić, a zaczęła jej słuchać. A i prababci od tych historii robiło się lżej na sercu. Od tej pory nie opowiadała więc już o tym, co jest, a wyłącznie o tym, co pragnęłaby, by było. O świecie, w którym zwycięża dobro. O ludziach, którzy się nie poddają. Oraz o cudownych przygodach, jakie przeżyją wspólnie z siostrą gdy tylko znów nastanie pokój. – I przeżyły? – Agusi z ciekawości aż płonęły policzki. – Na pewno. Obie doczekały przecież pięknego, sędziwego wieku. Wystarczająco, by spełnić cały worek marzeń. – Super! A z kolei mama mojej prababci? Moja praba…praba … babcia? – Rodzinna opowieść zaszła tak daleko, że Agusia zaczynała się już trochę gubić w nazwach przodków – Czy w trudnych czasach ona też opowiadała córeczce historię o sobie i pokazywała jej zdjęcia? Mama zmarszczyła czoło, jakby robiła w myślach jakieś obliczenia. – Na pewno, tylko nie wiem jak to było ze zdjęciami. Cofnęłyśmy się w naszej opowieści już przynajmniej o sto dwadzieścia lat! – Zdawało się, że to odkrycie zaskoczyło samą mamę. – W tamtych czasach fotografia nie była jeszcze zbyt rozpowszechniona i świat w ogóle bardzo różnił się od naszego. Na przykład ludzie dopiero zaczynali kręcić filmy i jeździć samochodami, a o samolotach mało kto słyszał. Wyobrażasz sobie? – Strasznie dawno! – Przytaknęła z przejęciem Agusia. – To nasza rodzina przetrwała aż tyle lat? – Aż tyle i żebyś nie miała wątpliwości. Będzie trwała dalej! – roześmiała się mama i wstała, by z powrotem odstawić album na półkę. – A ja tymczasem mam propozycję. Może upieczemy razem ciasto? A potem razem przekażemy pieniądze organizacji, która zajmuje się pomocą ludziom bezpośrednio dotkniętym wojną? Co ty na to? – Odwróciła się z powrotem do kanapy. Agusi już jednak tam nie było. Wyciągała z szuflady fartuszki dla siebie i mamy oraz przybory do pieczenia. – Mama, i koniecznie zrób mi zdjęcie! – Dobiegł z kuchni jej głos. Eliza Sarnacka-Mahoney Urodziła się i wychowała w Zambrowie. Obecnie mieszka w Kolorado w USA. Ukończyła studia anglistyczne na UW, była stypendystką University of Durham w północnej Anglii. Pracowała jak nauczycielka, redaktorka, korektorka i tłumaczka. Dziś jest przede wszystkim dziennikarką i pisarką, a także propagatorką dwujęzycznego wychowania. Największą miłością i inspiracją Jej życia są córki Natalia i Wiktoria oraz ich genialny tata. Dzięki nim wie że to, co niemożliwe jest jak najbardziej możliwe, trzeba tylko szczerze chcieć. Strona autorki: >>klik<< Wszelkie kopiowanie i rozpowszechnianie utworów w jakiejkolwiek formie bez zgody autora będzie rodziło skutki prawne na podstawie ustawy z dn. 4 lutego 1994 r. o Prawie autorskim i prawach pokrewnych. Dowiedz się więcej ? klik. Daj znać innym Liskom! Podobne wpisy Page load link Chrupiemy tu ciacha w wiadomym celu. ;) Funkcjonalne Funkcjonalne Zawsze aktywne The technical storage or access is strictly necessary for the legitimate purpose of enabling the use of a specific service explicitly requested by the subscriber or user, or for the sole purpose of carrying out the transmission of a communication over an electronic communications network. Preferencje Preferencje The technical storage or access is necessary for the legitimate purpose of storing preferences that are not requested by the subscriber or user. Statystyka Statystyka The technical storage or access that is used exclusively for statistical purposes. The technical storage or access that is used exclusively for anonymous statistical purposes. Without a subpoena, voluntary compliance on the part of your Internet Service Provider, or additional records from a third party, information stored or retrieved for this purpose alone cannot usually be used to identify you. Marketing Marketing The technical storage or access is required to create user profiles to send advertising, or to track the user on a website or across several websites for similar marketing purposes. Przejdź do góry
"Kiedy babcia" Kiedy babcia była mała To sukienkę i fartuszek krótki miała. Małe nóżki, chude rączki, i lubiła jeść cukierki oraz pączki. I co, i co, że babcia nam urosła, że lat ma trochę więcej niż ja i brat i siostra. I co, i co to ważne, że mam babcię, że bardzo kocham ją i śpiewać lubię z nią. A gdy dziadek był
18 stycznia 2018 5,995 Views Moja babcia ma na imię Marysia. Jest miła i sympatyczna i bardzo wesoła. Potrafi posprzątać całe mieszkanie w kilka godzin. Zawsze chce mieć porządek w domu. Zawsze także się o mnie troszczy i gotuje pyszne obiady. Chciałbym jeszcze napisać, jak babcia wygląda, bo bardzo pasuje do mojego dziadka. Ma brązowe oczy, zgrabny nos i czasami maluje usta. Pamiętam babcię w czarnych włosach, ale z biegiem lat, jak to u babci trochę się zmieniły. 🙂 Myślę, że babcia może być czarodziejką, bo nie wiem jak to zrobiła, ale teraz ma dużo jaśniejsze włosy bardzo podobne do dziadka. Jest wysoka, ale doganiam ją wzrostem. Skoro piszę o babci, nie mogę zapomnieć o mojej prababci na którą też mówię babcia. To jest mama mojej babci i ma na imię Jadzia. Skończyła latem 94 lata. Jest też druga prababcia na którą mówię babcia Janina. To mama mojego dziadka. Miałem też czwartą babcię Hanię, ale rok temu zmarła. Pozostały mi po niej wspomnienia i zdjęcia. Muszę przyznać, że fajnie mieć więcej niż jedną babcie! 🙂 Szymek
Małe nóżki, chude rączki, lubiła jeść cukierki oraz pączki. co, i co, że babcia nam urosła, że lat ma trochę więcej niż ja i brat i siostra. co, i co to ważne, że mam babcię, że bardzo kocham ją. śpiewać lubię z nią. gdy dziadek był malutki.
W tamtym miesiącu byłyśmy u Oli, wczoraj bawiłyśmy się u mnie w domu, a za dwa tygodnie ma nas zaprosić do swojego mieszkania Gabrysia. Ale teraz w naszej grupie nie jest już tak wesoło i nasze panie są bardzo zmartwione. Wszystko zaczęło się dwa tygodnie temu, kiedy do naszej grupy przyszła nowa koleżanka. To było w poniedziałek. Obserwowaliśmy z panią Jolą przez okno ptaszki, które przyleciały do naszego karmnika i padający śnieg na dworze, gdy do sali weszła pani dyrektor i powiedziała: – Od dzisiaj będzie do waszej grupy chodziła nowa koleżanka. Ma na imię Ewka. Pani Jolu, proszę zaopiekować się nową dziewczynką. Kiedy pani dyrektor wyszła, pani Jola trzymając za rękę Ewkę, powiedziała: – Usiądźcie wszyscy w kole na dywanie. Przywitamy się z nową koleżanką. Wszyscy zebraliśmy się na dywanie i spoglądaliśmy na Ewkę z zaciekawieniem, ale ona stała wyprostowana i w ogóle na nas nie patrzyła. Kuba zaczął coś szeptać Dawidowi na ucho i chichotać, ale pani uśmiechnęła się i powiedziała zachęcająco: – Opowiedz nam, Ewuniu, coś o sobie. – Jestem Ewka Więckowska. Przyjechałam z Warszawy – zaczęła Ewka – mój tata jest senatorem, a mama lekarzem. Jestem bardzo inteligentna, umiem już czytać i za dwa miesiące będę miała siedem lat. Chodzę na prywatne lekcje francuskiego i zajęcia teatralne. W przyszłości będę aktorką albo malarką, bo babcia mówi, że maluję najpiękniej na świecie. Ewka zamilkła, patrząc wyczekująco na panią Jolę, z twarzy której zniknął serdeczny uśmiech. W sali było cicho jak makiem zasiał. Po chwili pani powiedziała: – Teraz my się przedstawimy nowej koleżance. Ja jestem pani Jola, a to jest... Każde z nas kolejno mówiło swoje imię. Później pani powiedziała, żebyśmy zaprosili Ewkę do wspólnej zabawy. I wtedy się zaczęło: – Ty masz okulary i nie możesz z nami się bawić – powiedziała Ewka do Joasi. – Dziewczynka z rudymi włosami absolutnie nie może sprzedawać w sklepie – skomentowała Ewka, kiedy miałyśmy zamiar się bawić w sklep i za ladą stanęła Ania. – Ale ty jesteś piegowaty! – krzyknęła do Maćka. – Ewelina jest gruba i nie może być modelką – powiedziała Ewka do nas, kiedy przygotowywałyśmy się do pokazu mody. Gdy chcieliśmy się bawić w teatrzyk, Ewka wykluczyła z zabawy Kamila, bo się jąkał, a Justynkę dlatego, że jej zdaniem była za niska. Powoli chęć zabawy z nową koleżanką malała i pomysły zaczęły się kończyć. Jakoś do tej pory nie przeszkadzały nam podczas zabawy okulary Joasi ani piegi Maćka. Dzisiaj po śniadaniu pani posadziła nas wszystkich w kole i smutno powiedziała: – Zauważyłyśmy z panią Basią, że w naszej grupie jest problem. Nikt nie chce się bawić z Ewunią. Jest waszą nową koleżanką i jest jej przykro. – No właśnie! – wtrąciła niegrzecznie Ewka. – Oni w ogóle nie chcą się ze mną bawić, proszę pani! – Bo ona powiedziała, że jestem piegowaty! – oznajmił Maciek. – A mnie zabroniła sprzedawać dlatego, że mam rude włosy! – dodała Ania. – Ja według niej jestem za gruba! – dodała Ewelinka. – A mnie zabroniła się bawić dlatego, że jestem za mała – powiedziała cichutko Justynka łamiącym sie głosem. – I dlatego nie chcemy się z nią bawić, proszę pani – podsumowała Gabrysia. – To nam jest przykro, że tak mówi o naszych koleżankach – dodała Ola. Pani Jola miała bardzo zatroskaną minę. Bliżej Przedszkola, nr. 7-8, 2013
„Zaduszki”W Dzień Zaduszny,Zaduszkami zwany,modlitwy do Boga wszyscy zanoszą,o zmiłowanie nad zmarłymi proszą.Matka prosi Boga,by córce winy darował.Mąż zrozpaczony,prosi o miłosierdzie dla żony.Dziatki,błagają
Kinga Sabak – jedno opowiadaniePamiętaj o śmierciKilka dobrych lat temu się o tym grobie dowiedziałam. Babcia sama na wsi mieszkała, a emeryturę miała pewnie najniższą, bo w życiu tylko jako sprzątaczka w Borkach pracowała. Pojechałam z matką na wieś w którąś sobotę. Wakacje były, ogórki trzeba było zebrać. No i przy pożegnaniu jak zwykle babcia mi stówę do ręki wcisnęła. Masz, kup sobie tam jaką czekoladę. I po cichu, po kryjomu, w tajemnicy przed matką mi dała. Tak jakby sprawy pieniężne trzeba było ukrywać przed światem. Na początku, że nie, nie, babciu, nic mi nie dawaj, nie trzeba, ale ostatecznie wzięłam, bo od początku chciałam wziąć, tak jak każdy dzieciak, każdy student, a i niejeden dorosły i pracujący chce wziąć, gdy babcia daje. I ile razy by mi nie dawała, to za każdym razem mówiłam to samo: babciu, no co ty, naprawdę nie trzeba. I zawsze brałam. To już nie był czas czekolady i lodów, to był czas piwa, papierosów i przesiadywania nad Wisłą do rana. Cieszyłam się za każdym razem, jak stówę dostawałam, chociaż początkowo było mi trochę nieswojo, że za babcine chcę piwo i papierosy kupować. Starałam się nie za te kupować, tylko za inne, a za babcine coś innego, kartę miejską czy kawę z automatu na uczelni. Ale był taki jeden gorszy czas, że innych pieniędzy nie miałam. Odważyłam się i kupiłam za babcine raz, potem drugi. I poszło. Przyzwyczaiłam się, pieniądz to dnia, kiedy na ogórki z matką pojechałyśmy, dowiedziałam się, że babcia na grób zbiera. Mamo, powiedziałam, jak tylko wyjechałyśmy od babci z podwórka i zaczęłam tę stówę przekładać z kieszeni do portfela, a skąd babcia tak kasę ma, że mi ciągle daje? Nas ma przecież dwanaścioro, to i innym też pewnie daje, a emeryturę ma niską. Niską, niską, ale i jakie wydatki. Widzisz sama, że babcia nie ma potrzeb. Nawet na jedzenie nie wydaje, bo tylko te placki smaży. Jajka z podwórka ma, mleko bierze od Krystyny, aby mąka była. I przecież na każdy posiłek te placki, wkoło placki. To i dla wnuków starcza, i na grób zbiera. No tak, na grób. Ja też się dowiedziałam niedawno, pytam się jej, czy do Stoczka jedzie po pantofle, bo do kościoła w zniszczonych chodzi, a ona, że nie, że w starych będzie chodzić, bo na grób był stary i brzydki. Jak byłam mała, to się wstydziłam tego grobu. Że brzydki, stary, że wokół ludzie mają nowsze i ładniejsze. Najbardziej to się wstydziłam w Święto Zmarłych, jak całą rodziną się przy grobie stało, każdy stał przy swoim i wszyscy mieli lepszy od naszego. Wstydziłam się go prawie tak jak naszego białego poloneza, co nim ojciec jeździł, bo nie było pieniędzy na lepszy. Do szkoły już chodziłam w mieście, już się polonezami wtedy nie jeździło. Jak zawsze do miasta wjeżdżaliśmy, wracając ze wsi, to głowę spuszczałam nisko i kaptur zakładałam, żeby nikt ze znajomych mnie nie zobaczył w polonezie. A jak w szkole ktoś pytał, jaki samochód mam, bo wtedy często ktoś pytał o dom, o samochód, na markę butów patrzył, kto ma lepsze, to ja mówiłam, że nie wiem, że nie znam się na markach. Że samochód mam biały, niezbyt nowy, ale że nie interesują mnie samochody. A właśnie bardzo mnie interesowały i znałam każdy model i dokładnie wiedziałam, że mam najgorszy. I udawałam obojętność, a tak naprawdę to serce mi waliło, gdy temat schodził na samochody. Do dziś mi wstyd i lęk zostały, chociaż nie ma już ani poloneza, ani tego grobu powstał w osiemdziesiątym czwartym, więc był stary już jak byłam mała, a co dopiero później. Postawiony z taniego lastryko i z ziemi do kwiatków. Lastryka miało być jak najmniej, tyle co konieczne – rama, krzyż i płyta z nazwiskiem dziadka, że zmarł śmiercią tragiczną i że Jezu, ufam tobie. W środku ziemia, żeby można było na grobie kwiatki sadzić. Matka miała wtedy dwanaście lat. Wiele razy o dziadka pytałam, ale nie bardzo chciała mówić. Wiedziałam tylko, że pić lubił. Podobno wtedy każdy na wsi pił, a jak ktoś nie pił, to się mówiło, że najlepszy chłop we wsi i ze świecą takiego szukać. A jak baba któraś narzekała na męża, co nie pił, to inne we wsi mówiły: bój się Boga, nie pije, nie bije cię, to przecież złoto, a nie chłop. Dziadek nie był najlepszym chłopem we wsi, bo pił i podobno przez to picie do grobu poszedł. Raz się matka zapomniała i jak w burzę wracałyśmy do domu ze wsi, gdy już byłam dorosła, to powiedziała, że o, taka pogoda była jak dziadek z domu wyszedł ostatni raz i nie wrócił. Stanął pod drzewem, żeby deszcz największy przeczekać i go piorun trafił. To wtedy babcia sama została na wsi z gospodarstwem i czwórką dzieci, trzema synami i jedną córką, moją matką. Matka często wspomina, że gotowała wtedy gar kartofli czy kaszy i że się jadło te kartofle czy tę kaszę przez cały dzień, bo nic innego nie było. A potem jeszcze do tego grobu, już w latach dwutysięcznych, Marek dołączył, jej brat najmłodszy, syn babci. Marek też na wsi mieszkał, dużo pił i zabił się na motorze na ostatnim zakręcie przy domu. Babcia od tamtej pory mało się śmieje i na kilka lat zrezygnowała z telewizji. Ale teraz już ogląda – wiadomości na jedynce, powtórki M jak miłość i meksykańskie telenowele, gdzie każdy ma pomarańczową twarz, miłosne uniesienia i wielki dom. Po tym oglądaniu częściej mi mówi, że wyglądam na zmęczoną i pyta, kiedy z jakąś sympatią przyjadę, bo to już przed Markiem umarł jeszcze Sławek, co też był bratem mojej matki i synem mojej babci, tyle że trafił do innego grobu. Sławek też nie był najlepszym chłopem we wsi, ale jak zawału dostał na rowerze przy którejś z wiejskich drożyn, to na trzeźwo. Dokładnie pamiętam jego pogrzeb, jak trumna stała otwarta w dużym pokoju wiejskiej chaty, tam gdzie się jadło zawsze ciasto przy stole na imieninach cioci i gdzie raz na samym środku świniaka dzielili przy całej rodzinie i mu flaki odpryskiwały spod siekiery na moją rękę i twarz. A najbardziej to z pogrzebu pamiętam właśnie Marka, jak stał pijany nad grobem brata i płakał najgłośniej ze wszystkich. Chudy stał, blady, w rozsuniętej kurtczynie i z gołą szyją, mimo że był środek grudnia. I Marka najbardziej kochałam, bo on jako jedyny z całej rodziny nie udawał, że życie jest do zniesienia. I widać po nim było, wtedy najbardziej, że życie nie jest do zniesienia. Nawet jak jego starą czerwoną hondą jeździliśmy po wsi z rozsuniętymi szybami i śpiewaliśmy Niech żyje wolność, wolność i swoboda, to wtedy też po nim było widać, że życie nie jest do zniesienia. Chociaż wtedy jakby trochę mniej. Jedyną radość mu sprawiały gołębie, hodował je w szopie na podwórku przez wiele lat. Nie żona, nie dzieci, tylko gołębie. I alkohol, który raczej mu radości nie sprawiał, ale który go trzymał przy życiu, a ostatecznie go zabił. Do dziś krzyż przy drodze stoi, a babcia za każdym razem jak przejeżdżamy, to każe się zatrzymać, żeby pacierz zmówić i znicz z czerwonym sercem Markowi informacji o nowym grobie do momentu jego powstania minęło ponad osiem lat. Wiele razy mówiłam: babciu, my ci pomożemy z tym grobem, zrobimy zbiórkę w rodzinie i szybciej będzie. Mamo, my ci pomożemy z tym grobem, mówiła moja matka. Ale babcia nie chciała pomocy, chciała sama, jakby to był tylko jej obowiązek, jej sprawa i nikt nie powinien się w to mieszać. I jeszcze wiele razy potem mi wciskała stówę. W tym czasie już lżej mi przychodziła rezygnacja z pieniędzy od babci, kilka razy nie wzięłam, mimo że nalegała i wciskała mi do kieszeni na siłę. Innym razem wcale nie dawała i przez dłuższy czas jakby zaciskała pasa. Rezygnowała nawet z większych zakupów i nie chciała, żeby jej przywozić cukierki na wagę. Potem znowu wyjmowała stówy i do Stoczka jeździła po garsonki, jakby zapominając o grobie. My dobrze wiedziałyśmy, że zbiera, widziała nasze spojrzenia pytające, czy na pewno do Stoczka chce jechać. Mówiła wtedy, że też jej się coś od życia należy, że dopóki żyje, to małe przyjemności ma prawo sobie robić, że o żywych też trzeba dbać, nie tylko o umarłych. A po chwili jakby pokory nabierała, znowu zbierała na grób i żałowała, że wydała na garsonki. Wiele razy zrezygnowana chodziła, nie chciało jej się gadać, uprzykrzyło jej się nieraz to zbieranie, nie wierzyła w grób. Rozżalona była, smutna, bezradna, nie interesowało ją nawet, jak mi się w mieście żyje. A potem było jesieni zaczął przyjeżdżać duży dostawczy samochód. Zatrzymywał się na środku podwórka przy starej oborze, wysiadał kierowca i wyładowywał z niego kartony z czosnkiem, solidne białe linki i gumki do obwiązywania. Nie pukał nawet do babcinych drzwi, tylko zostawiał to wszystko przy wejściu do obory i odjeżdżał. Babcia była wyczulona na każdy dźwięk samochodu, wiedziała, kiedy czosnek przyjechał. Zakładała wtedy wełniany serdak i ocieplane gumowce do kur, szła do obory i plotła z czosnku warkocze. Na początku przywozili kilka kartonów, a potem coraz więcej i więcej. Wstawała po szóstej każdego dnia, od poniedziałku do soboty, jadła śniadanie, słuchała mszy o siódmej i szła. Przez pierwsze dni wracała w porze obiadowej i smażyła sobie placki, herbatę ze dwa razy dziennie przychodziła robić i łapała w biegu kawałek chleba z pomidorem. A potem przestała przychodzić. Wychodziła rano i po zmroku wracała zmordowana. Rzadko wtedy u niej bywałam, bo miałam swoje życie i swoje sprawy, ale jak już przyjechałam, to zawsze tylko ten czosnek. Babciu, a na grzybach byłaś? Podobno dużo grzybów w naszych lasach, ciepło jest, wilgotno. Czosnek przecież robię. Dziwiłam się, że dwa kroki od lasu mieszka, a ani razu na grzybach nie była, bo czosnek. A nie znudził ci się jeszcze ten czosnek? Dzień w dzień czosnek robisz. A różnie bywa. Czasem już mam dość tego zaplatania, czasem już mi się nie chce. A z drugiej strony jakby czosnku nie było, to co bym miała robić? Przyzwyczaił się człowiek. Jeden tydzień nie przywieźli, to całkiem nie wiedziałam, co mam ze sobą robić, gdzie się podziać. Czasem tylko nerwy, bo nie wiadomo, czy zdążę, czy się wyrobię z robotą, jak dużo przywiozą, a zaraz potem zabierają i oczekują, że gotowe. A nie powiem, że nie zrobiłam, bo pomyślą, że jestem leniwa baba, że chciałam czosnek, a nie robię. Jeszcze by mi zabrali i co? Dobrze, że jest czosnek. Pieniądz człowiek zarobi i wie, co zrobić ze sobą, wie, po co wstaje. Daj Boże, żeby ten czosnek jak najdłużej tylko o czosnku się wtedy rozmawiało. Ogórków i kartofli już babcia nie sadziła. Nie było kiszonej kapusty, chociaż zawsze była, nie było dżemów truskawkowych babcinej roboty i nie było grzybów suszonych na wigilię. Nic. Nawet ogródek zaniedbała, chociaż zawsze sadziła kwiatki i potem mnie oprowadzała wokół domu, że tu róża rośnie, tu hortensja, a tu mi się otrzynóżka przyjęła od Krystyny. Pochłonął ją czosnek. Nie musiała już myśleć, co nowego zrobić we wsi, na podwórku, z ludźmi, jakie seriale obejrzeć, żeby dzień wreszcie przyszła trzecia zima z czosnkiem. Pojechałam raz na wieś, żeby babcię na cmentarz zawieźć, bo deszcz padał i żeby na piechotę nie szła. Stałyśmy nad grobem w milczeniu i babcia nagle mówi, że no, dawno na cmentarzu nie byłam, nie chciałam sobie nerwów psuć tym starym grobem. Ale już niedługo, dziecko, za parę miesięcy grób sobie te słowa w maju, jak matka zadzwoniła i powiedziała, że w sobotę z babcią do Latowicza jadą się o grób rozeznać. Babcia wymarzony wybrała, taki jak chciała, i dodatki – napis nowy na płycie, ozdoby, zdjęcia zmarłych weselsze niż były. Zeszło mi się dłużej w mieście, więc tylko relacje od matki dostawałam, że grób zamówiony, że zapłacony, że więcej kosztował, niż miał kosztować, że babcia w milczeniu płaciła. Co taki drogi ten grób, miał dziesięć kosztować, zdziwiłam się, ale podobno ceny w górę poszły, a i babcia nie oszczędzała, bo wymarzony miał być. Podobno jak grób już wymienili i go zobaczyła na miejscu starego, to padła na kolana, patrzyła w niebo i długo płakała ze szczęścia, dziękując ja w lipcu dopiero dotarłam na wieś i pojechałam na cmentarz, żeby grób zobaczyć. Stałam, kręciłam się, długo nic nie mówiłam. Babcia stała obok. Udawałam, że się modlę dłuższą modlitwą, nawet coś z palcami robiłam, żeby pomyślała, że może koronkę albo dziesiątkę różańca odmawiam. Minę miałam skupioną, ale wiedziałam, że w końcu zapyta. Grób był ciemny, granitowy, świecący. Na płycie złote napisy z nazwiskami, że Bóg tak chciał, że na zawsze w naszych sercach. Do tego krzyż wysoki z wyrzeźbioną koroną cierniową, obok Maryja, Jezu, ufam Tobie i białe wykończenie w formie warkocza z kwiatów różanych. Nowy grób stał.
marzeniem jest zorganizowanie hucznego przyjęcia, na które stawi się cała rodzina. Kiedy na miejsce zaczynają przybywać . kolejni goście, Sara opowiada im niezwykłą historię. Według niej – w dzień swoich 80. urodzin – zostanie porwana przez… wilka. Ma to być część umowy, którą ona i zwierzę zawarli wiele lat temu.
Trzy pomysły na prezent dla Babci i Dziadka. Gra, która pozwoli wszystkim domownikom przenieść się w przeszłość i odkryć ciekawe historie z życia rodziny. Zabawa, która łączy pokolenia! Dwa piękne pamiątkowe albumy wspomnień i kreatywne prezenty pełne uczuć. Pamiątkowy album oraz księga do spisywania wspomnień! Wyjątkowe prezenty dla ukochanych – od wnucząt oraz dzieci. Zobaczcie co kryją w środku. Są takie chwile, momenty, kiedy chcemy naszym bliskim dać coś szczególnego. Dobrze wiem, jak bywa ciężko obdarować Babcię czy Dziadka. Mamy wszystko, nic nam nie trzeba… takie zdania padają bardzo często. Mam dla Was ciekawą propozycję, która łączy coś wyjątkowego: wspomnienia, wdzięczność, szacunek, uczucia oraz historię. Dzienniki, gra, księga wspomnień i sentencji: Jak to wtedy było? Opowiedz mi, Dziadku, Ukochanej Babci. Jak to wtedy było? qrf 2-12 graczyOd 6- 120 latCzas gry: 60-120 minut (w zależności od graczy)Do kupienia TUTAJ Wielkie zielone pudełko kryje w środku mnóstwo wspomnień. Jednak bez bliskich osób gra byłaby tylko zwykłą makulaturą. To właśnie wspomnienia, historie, osobiste opowieści sprawią, że gra nabierze kolorów, cele autorów staną się rzeczywistością itd. „Jak to wtedy było?” zaprasza do zabawy. Gra to ogromna plansza, pionki i mnóstwo kart i pytań. Pytania oraz realistyczne (bardzo często nieco retro) karty odnoszą się do osobistych historii graczy. Skojarzenia, pytania, mają otworzyć Babcię, Dziadka i inne osoby z rodziny na wspomnienia. Tylko uważne słuchanie wspomnień daje prawo ruchu na planszy. Opowieści bowiem dobrze zrozumieć i zapamiętać. Będziemy mieli okazję sprawdzić się w odpowiedziach na osobiste oraz „przechodnich” pytaniach! Zwycięża grę osoba, która jako pierwsza dotrze do środka planszy. Zawartość pudełka: Plansza do gryDrewniane pionkiKarty retro ze zdjęciamiKarty pytań „Jak to wtedy było?” Opowiadanie historii oraz udzielanie odpowiedzi na pytania to bardzo ciekawa zabawa. Tak na prawdę w grze wygrana ma małe znaczenie. Tutaj liczy się wspólnie spędzony czas, wzajemne zainteresowanie, skupienie na sobie, poznawanie sekretnych i mało znanych opowieści. Właśnie te barwne, kolorowe, pełne szczegółów opowieści budują klimat gry. Pomagają go uzyskać retro karty. Na ich podstawie gracz opowiada historię. Tutaj gra także stawia graczom wyzwanie. By faktycznie dobrze się bawić gracze muszą być otwarci na opowiadanie i słuchanie. Od bogactwa opowieści zależeć będzie stopień zainteresowania graczy zabawą. Gra ma olbrzymi potencjał. Pozwala graczom wczuć się w klimat wspomnień, rodzinną atmosferę (jak i koleżeńskie spotkanie). Gra łączy pokolenia i pozwala bliżej się poznać. Minus – jest jeden. Wielkie pudełko, które można by zredukować o połowę. Za to prezentuje się bardzo okazale! Opowiadajcie i odkrywajcie historie z życia swojej rodziny! Opowiedz mi Dziadku. Książka do przechowywania wspomnień Do kupienia TUTAJ Wyjątkowy prezent dla każdego Dziadka. Pokaźna i elegancka księga. To zarazem spore wyzwanie i zadanie skierowane do Dziadka. Twarda księga, gruby papier i pytania… Jaki najpiękniejszy prezent dostałeś od swoich dzieci?Co było dla Was najtrudniejsze, gdy dzieci były małe?Opisz, proszę, jakąś ciekawą historię, którą przeżyłeś razem z babcią?Jakie samochody jeździły za czasów Twojego dzieciństwa?Za co najbardziej ceniłeś swoją mamę?Pamiętasz jakieś przygody z babcią albo dziadkiem ze strony taty? To tylko garstka z pytań zawartych w księdze. Ważne miejsce ma również drzewo genealogiczne rodziny. Wypełniona księga stanie się ważnym skarbem dla całej rodziny. Jej wypełnienie to także poważne zadanie. Starsze dzieci będą mogły pomóc Dziadkowi i np. zapisywać odpowiedzi na pytania. Ręczne wypisana przez Dziadka księga to również wspaniała pamiątka. Książka została wzbogacona również o grafiki, wspomnienia, komentarze do dawnych sytuacji i dni. Ukochanej Babci Książka „Ukochanej babci” to książka, pomaga wyrazić uczucia do kochanej babci. Wspaniała pamiątka i symboliczny upominek, który chwyta za serce. Wyjątkowy prezent, który sprawi, że zarówno obdarowany jak i obdarowujący poczują się szczęśliwi. Zanim jednak wręczycie Babci książkę musicie dokończyć 24 zdania… Podoba nam się, kiedy opowiadasz o….Śmiejemy się, kiedy wspominasz, jak…Chcielibyśmy wraz z Tobą…Gdybyś miała magiczny pierścień, życzyłabyś sobie na przykład…Życzymy Ci… Podaruj Babci wyjątkową pamiątkę. Wspólnie z bliskimi zapiszcie to co łączy Was z Babcią, co jej zawdzięczacie, za co cenicie i kochacie. Symboliczny i piękny prezent. Pamiątkowe zapiski, namacalne uczucia ukryte w słowach. Całość została estetycznie wydana. Trwałe i grube kartki, kolory, grafiki , twarda oprawa. Książka „ukochanej Babci” to oryginalny prezent i czuła pamiątka. Trzy wyjątkowe pamiątki, prezenty, zapisy wspomnień. Skierowane do Babci i Dziadka. Pomysł na prezent na wyjątkowe okazje: święta, Dni Babci i Dziadka. Warto podarować bliskim coś osobistego – ciepłe słowa, zainteresowanie, czas, odrobinę nas samych. 15kJ. 462 127 1 269 333 149 312 202 112

kiedy babcia była mała opowiadanie